Napiłbym się dobrej kawy…

Bo w pracy czeka mnie jest albo lura z firmowego ekspresu przelewowego, albo rozpuszczalny roztwór „niewiadomoczego”.

image

Dobra, aromatyczna  kawa postawiłaby mnie na nogi, bo zmiany na szóstą dają mi w kość. Z drugiej strony przed trzecią jestem w domu i mam więcej czasu dla siebie i bliskich. Cieszę się w tej chwili słońcem wychodzącym znad chmur.
I tylko kawy brak!

Słowo na niedzielę

Zaprawdę powiadam wam, że praca w niedziele ma wady (dzień święty święcić, kuzyn mnie wyciąga do Arturówka), ale i zalety (szkolenia, coachingi). Poza tym wolę siedzieć w pracy, bo w domu remont i związany z tym syf :-\
Po pracy wybieram się na basen.

Cud nad Wisłą

To istny cud nad Wisłą, że pracownicy sklepów przed każdym świętem przetrwają najazd klientów.

Byłem dziś w dyskoncie niemieckiej firmy. Dlaczego tam? Bo mam blisko, dostanę wszystko to co chce do jedzenia i nie muszę biegać po wielkich hipermarketach.

Wielkich molochów z ogłupiającą muzyczką i biegającą hordą ryczących bachorów, wytapetowanych mamuś z tipsami dłuższymi od pasa startowego na lotnisku w różowych kieckach i szpilkach wykrzywiających nogi oraz podpitych tatusiów. Teraz już wiem dlaczego tatusiowie piją… bo jak mają iść na zakupy z ślubną i dzieciaczkiem to tego na trzeźwo nie można przetrwać.

Tak, byłem w dyskoncie, więc walczyłem o dostęp do półki z owocami, ścigałem się do kasy z hożą emerytką niosącą laskę pod pachą. Wróciłem bogatszy o ból głowy.

A jutro będąc w pracy będę odbierał setki telefonów od ludzi nie potrafiących cieszyć się świętem.

Pozdrawiam nie mogąc doczekać się kolejnych świąt.