Cud nad Wisłą

To istny cud nad Wisłą, że pracownicy sklepów przed każdym świętem przetrwają najazd klientów.

Byłem dziś w dyskoncie niemieckiej firmy. Dlaczego tam? Bo mam blisko, dostanę wszystko to co chce do jedzenia i nie muszę biegać po wielkich hipermarketach.

Wielkich molochów z ogłupiającą muzyczką i biegającą hordą ryczących bachorów, wytapetowanych mamuś z tipsami dłuższymi od pasa startowego na lotnisku w różowych kieckach i szpilkach wykrzywiających nogi oraz podpitych tatusiów. Teraz już wiem dlaczego tatusiowie piją… bo jak mają iść na zakupy z ślubną i dzieciaczkiem to tego na trzeźwo nie można przetrwać.

Tak, byłem w dyskoncie, więc walczyłem o dostęp do półki z owocami, ścigałem się do kasy z hożą emerytką niosącą laskę pod pachą. Wróciłem bogatszy o ból głowy.

A jutro będąc w pracy będę odbierał setki telefonów od ludzi nie potrafiących cieszyć się świętem.

Pozdrawiam nie mogąc doczekać się kolejnych świąt.